Rocznica bitwy pod Grunwaldem. W sobotę na Wzgórzu Pomnikowym w Grunwaldzie odbyły się uroczystości w 607. rocznicę bitwy wojsk polsko-litewskich z Zakonem Krzyżackim. W uroczystym Apelu Grunwaldzkim uczestniczył podsekretarz stanu w MON Wojciech Fałkowski. Obecni byli też żołnierze oraz harcerze uczestniczący w Zlocie Wspólnoty
i Od premiery "Krzyżaków" Aleksandra Forda minęło właśnie 60 lat. Megaprodukcja kosztowała 33 miliony ówczesnych złotych. Za te pieniądze można byłoby wyprodukować 11 filmów fabularnych. W dziele o bitwie pod Grunwaldem wykorzystano 18 tysięcy kostiumów, 3500 koni i blisko tysiąc statystów. W kinach film obejrzało 32, 315 mln widzów, co jest rekordem oglądalności w Polsce. Zobaczcie, jak wyglądają groby gwiazd "Krzyżaków". "Krzyżacy" mieli trafić do kin 15 lipca 1960 roku, czyli w 550. rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Ostatecznie premiera odbyła się 2 września. Powodem przesunięcia na wrzesień był fakt rocznicy wybuchu II światowej. Krzyżacy jednoznacznie kojarzyli się bowiem z Niemcami. Film Aleksandra Forda był także hitem w Związku Radzieckim (29,6 mln widzów) i Czechosłowacji (2,65 mln). W filmie sprawny widz, mógł zaobserwować kilka wpadek. Władysław Jagiełło miał mieć widoczny zegarek, szarża Krzyżaków odbyła się na tle słupów linii wysokiego napięcia, a rycerze, którzy wręczyli królowi Polski dwa nagie miecze, mieli być w w trampkach. Niestety gwiazd "Krzyżaków" nie ma już z nami. Niedawno odeszli Mieczysław Kalenik, Grażyna Staniszewska, czy Emilian Karewicz. Zobaczcie, gdzie pochowali się aktorzy tej megaprodukcji.
Bitwa pod Grunwaldem była żelaznym punktem antyniemieckiej propagandy PRL Tadeusza Trepkowskiego z 1945 r. i wykonany w 550. rocznicę bitwy, Rocznica bitwy czczona była również w
Polskie klasyki kina z lat 60. Sprawdź, co z nich jeszcze pamiętasz! [QUIZ] 85 lat temu urodził się Jacek Fedorowicz. Aktor i satyryk znany jest nie tylko emitowanego w TVP program "Dziennik Telewizyjny", ale i ze swoich ról filmowych. Popularność przyniosły mu te choćby w "Do widzenia, do jutra", "Małżeństwo z rozsądku" czy "Lekarstwo na miłość". Wszystkie trzy tytuły to już klasyki kina lat 60. Sprawdźmy więc, co pamiętacie z filmów, które powstały w tej dekadzie XX w.! Foto: Witold Rozmysłowicz / PAP Henryk Staszewski (L), Kalina Jędrusik (C) i Jacek Fedorowicz (P) na planie filmu komediowego "Lekarstwo na miłość" 1. W 1960 r. premierę miał film "Do widzenia, do jutra", w którym Fedorowicz zagrał Jurka. Kto był reżyserem? Janusz Morgenstern Następne pytanie To debiut reżyserski Morgensterna. Powstał na podstawie scenariusza, który napisał wspólnie ze Zbigniewem Cybulskim, Bogumiłem Kobielą i Wilhelmem Machem. Film opiera się na autobiograficznych doświadczeniach Cybulskiego z okresu, kiedy współtworzył i kierował kabaretem studenckim Bim-Bom. 2. Jako reżyser telewizyjny Fedorowicz pojawił się w obrazie Stanisław Barei z 1966 r. Jaki nosił tytuł ten film? "Małżeństwo z rozsądku" Następne pytanie W filmie wystąpiła plejada gwiazd: Alicja Bobrowska, Bogumił Kobiela, Bohdan Łazuka, Daniel Olbrychski, Elżbieta Czyżewska, Hanka Bielicka, Wiesława Kwaśniewska i Wojciech Pokora. W filmie poznajemy historię Joanny, która zakochana w biednym malarzu spod warszawskiego Barbakanu, musi znosić rodziców, którzy za wszelką cenę chcą jej znaleźć męża z "niekontrolowanym dochodem". 3. Jan Piszczyk to bohater filmu... "Zezowate szczęście" Następne pytanie "Zezowate szczęście" powstało na kanwie powieści Jerzego Stefana Stawińskiego "Sześć wcieleń Jana Piszczyka". Pechowiec Jan Piszczyk (Bogumił Kobiela) już od wczesnej młodości chce być kimś podziwianym i szanowanym. Zanim doczeka się dobrej passy, mija trochę czasu. A i wtedy sukcesem nie cieszy się za długo. 4. Na — już kultowym — kadrze z filmu "Nóż w wodzie" Leonowi Niemczykowi towarzyszy... Jolanta Umecka Następne pytanie Krytycy w socjalistycznej Polsce uznali "Nóż w wodzie" za "jałowy" i "niereprezentatywny dla ogółu społeczeństwa". Poza granicami kraju odniósł sukces, zdobywając nominację do Oscara i zapewniając reżyserowi nagrodę FIPRESCI na festiwalu w Wenecji. 5. Tuż przed tragiczną śmiercią był wyczerpany psychicznie. "Gdybym się zabił, nie musiałbym kończyć tego filmu" — rzucił pod nosem. O którym dziele Andrzeja Munka mowa? "Pasażerka" Następne pytanie Dziennikarka Zofia Posmysz podczas wojny przez trzy lata była więźniarką w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Stworzyła tekst słuchowiska radiowego "Pasażerka z kabiny 45". Przyjęto je z zainteresowaniem, a na jego podstawie powstał scenariusz "Pasażerki", który trafił do rąk reżysera Andrzeja Munka. Zanim film ukończył, zginął 20 września 1961 r. w wypadku samochodowym pod Łowiczem. 6. W którym filmie Hasa Beata Tyszkiewicz zagrała Donnę Rebeccę Uzedę? W "Rękopisie znalezionym w Saragossie" W "Sanatorium pod klepsydrą" W "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Następne pytanie Nakręcony w 1964 r. przez Wojciecha Jerzego Hasa "Rękopis znaleziony w Saragossie" to połączenie baśni i filmu z gatunku płaszcza i szpady. Jest to jedna z najoryginalniejszych produkcji w historii polskiej kinematografii. Prócz wyjątkowej Beaty Tyszkiewicz, na ekranie — w rolach mauretańskich księżniczek — pojawiły się: Iga Cembrzyńska i Joanna Jędryka. 7. Pelagia i Bazyli to bohaterowie którego filmu Andrzeja Wajdy? "Niewinnych czarodziejów" "Niewinnych czarodziejów" Następne pytanie "Niewinni czarodzieje", film Wajdy z 1960 r., jest krytyką przemian społecznych i kulturowych zachodzących w PRL końca lat 50. XX w. Główną rolę gra Tadeusz Łomnicki. Postać, w którą się wciela, pewnego wieczoru udaje się do nocnego lokalu, gdzie poznaje piękną dziewczynę (Krystyna Stypułkowska). Rozpoczyna się między nimi swoista gra pozorów. Ona przedstawia mu się jako Pelagia, on — jako Bazyli... 8. Jerzy Janeczek w "Samych swoich" wcielił się w rolę... Witii Pawlaka Następne pytanie W filmie Jerzy Janeczek wystąpił w roli Witii Pawlaka, syna Kazimierza. Rolę otrzymał przez przypadek, jeszcze jako student drugiego roku szkoły aktorskiej w Łodzi. Na zdjęcia ściągano go z Ustki do Wrocławia. Podobnie stało się z wcielającą się w Jadźkę, wówczas 18-letnią, Iloną Kuśmierską — ta ściągana była znad węgierskiego Balatonu. 9. W filmowej wersji "Lalki" Izabelę Łęcką zagrała... Beata Tyszkiewicz Następne pytanie Tego filmu nie trzeba nikomu przedstawiać czy opisywać. Jest to i klasyka literatury, i filmu, ale i serialu. Główne role w filmie Wojciecha Jerzego Hasa zagrali Beata Tyszkiewicz oraz Mariusz Dmochowski. 10. Kto wyreżyserował film "Nikt nie woła" z 1960 r.? Kazimierz Kutz Następne pytanie "Nikt nie woła" to dramat psychologiczny, który rozgrywa się w tuż po II wojnie światowej. Bożek (Henryk Boukołowski) postanawia ułożyć sobie życie na nowo. Jako młody żołnierz AK nie wykonał jednak jednego rozkazu — dowództwo wydaje więc na niego wyrok śmierci. Chłopak ucieka na zachód i ukrywa się w miasteczku na Ziemiach Odzyskanych. Poznaje tam Lucynę (Zofia Marcinkowska), w której się zakochuje. Kiedy dowiaduje się, że prześladowcy wpadli na jego trop, ucieka. 11. Gustaw Holoubek jako Andrzej Kenig pojawił się w filmie... "Gangsterzy i filantropi" "Prawo i pięść" Następne pytanie "Prawo i pięść" ze scenariuszem Józefa Hena to świetnie kino lat 60. Muzykę do produkcji stworzył Krzysztof Komeda, a balladę "Nim wstanie dzień" ze słowami Agnieszki Osieckiej śpiewa Edmund Fetting. Akcja filmu toczy się w roku 1945. Holoubek gra byłego więźnia obozu koncentracyjnego. 12. Jerzy Turek i Elżbieta Czyżewska spotkali się na planie filmu... "Gdzie jest generał..." Następne pytanie Komedia Tadeusza Chmielewskiego z 1963 r. opowiada o czasach II wojny światowej. W głównej roli — Jerzy Turek. Jego bohater — żołnierz Wacław Orzeszko — uważany jest za nieudacznika. Przypadkiem dociera do zamku, w którym czerwonoarmistka Marusia (Czyżewska) pilnuje zasobów piwnicy. W zamku przebywa również hitlerowski generał Ernest von Falkenberg (Stanisław Milski). W pechowym wojaku budzi się bohater... 13. Krystyna i Marysia porwane przez Tatarów to bohaterki... "Panienki z okienka" Następne pytanie Film w reż. Marii Kaniewskiej opowiada losy Krystyny Koryckiej i Marysi Strusiówny. W rolach głównych — Małgorzata Szancer i Pola Raksa. 14. Filmowy "Szatan z siódmej klasy" to dzieło... Marii Kaniewskiej Następne pytanie "Szatan z siódmej klasy" to adaptacja słynnej powieść Kornela Makuszyńskiego. Głównym bohaterem filmu jest 17-letni Adam Cisowski (Józef Skwark). Uczeń, który ma wyjątkowe zdolności detektywistyczne. Kiedy pewnego dnia odkrywa on system, według którego ekscentryczny profesor Karol Gąsowski (Stanisław Milski) odpytuje uczniów na lekcji, nauczyciel zaprasza chłopca na wakacje do starego dworku swego brata, gdzie od pewnego czasu ktoś kradnie drzwi... 15. Na koniec — jeden z największych filmów lat 60. Kto wyreżyserował "Krzyżaków"? Aleksander Ford Następne pytanie Reżyserem "Krzyżaków" jest Aleksander Ford. Obraz — zaliczany do najbardziej kasowych polskich produkcji — jest ekranizacją powieści Henryka Sienkiewicza. Premiera filmu odbyła się 15 lipca 1960 r., w 550. rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Twój wynik: Kiepsko Może aż tak odległe kino to nie twoja bajka? Albo części dzieł już po prostu nie pamiętasz? Bez względu na wszystko - gratulujemy wyniku i zachęcamy do odświeżenia polskiej klasyki lat 60. Twój wynik: Dobrze! Trochę do maksymalnej liczby punktów brakło, ale co tam - nie ma się, co się przejmować i martwić. Jeżeli jednak nie daje ci to spokoju - zachęcamy do odświeżenia polskiej klasyki lat 60. Twój wynik: Świetnie Polskie kino lat 60. XX w. nie ma przed tobą tajemnic, a nam nie udało się ciebie zagiąć. Dobra robota, gratulacje! Data utworzenia: 18 lipca 2022 13:06 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. Materiały z sesji popularno-naukowej z okazji 600-lecia bitwy pod Grunwaldem Olgierd Ławrynowicz Bohaterskie czyny, ważne wydarzenia dziejowe były propagowane również przez wystawy pamiątek narodowych, które organizowały duże miasta: Warszawa, Kraków, Lwów, Kalisz, a także mniejsze: Łomża, Włocławek, Sieradz i inne. Ludzie padali jak muchy, ale nie od ciosów wroga. Pokonał ich tropikalny upał, nieziemski tłok, godzinne kolejki po napoje, wielokilometrowe korki. Naród tłumnie zjechał na 600-lecie bitwy ufając, że będzie można obejrzeć średniowiecze, ale w warunkach XXI w. Organizatorzy zadbali jednak, aby wszystko było dopasowane do realiów z epoki. Z korony amfiteatru widać wielki jarmark i trochę teatru. Karuzele, strzelnice, stragany handlowe, banery reklamowe i wszędzie tumany kurzu. W oddali podobozy rycerskie odgrodzone od publiczności prowizorycznymi parkanami. Obozu głównej chorągwi krakowskiej strzegą wieże warowne. Obok tabory krzyżackie, armia litewska i dziesiątki obozów poszczególnych chorągwi. Rycerze i ich świty mieszkają w namiotach. Wymogi są ostre: namioty, ubiory, nawet strawa muszą odpowiadać epoce. – Obowiązuje estetyka średniowieczna, ludzi w zbrojach typu fantazy nie dopuszczamy – mówi organizator inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, zwany tutaj z rycerska Krzysztofem z Tczewa (patrz: Spis postaci). Dlatego namioty są szyte ręcznie z lnu i bawełny, jak za Jagiełły. Dlatego nad wiernością z epoką zbroi, kaftanów, dubletów, mieczów, toporów, kopii, hakownic, uprzęży i przybrań końskich, nawet stołów i siedzisk używanych w obozie, czyli dosłownie wszystkiego, czuwają dowódcy chorągwi lub wyznaczeni przez nich eksperci. Dlatego wiele grup rycerskich dociera na pole bitwy konno i pieszo, jak w 1410 r. – np. z obozowiska w Bratianie, opodal Kurzętnika nad Drwęcą, gdzie doszło wówczas do pierwszego spotkania ciągnących przeciw sobie armii krzyżackiej i polsko-litewskiej. U 22-letniej Ani z Wrocławia ekspert zauważa złe zapięcia w kaftanie. Ocenia, że przypominają te z połowy XV w., a powinny być z pierwszej dekady. Ania natychmiast kupuje na straganie odpowiednie zapinki. Na miejscu bowiem jest do kupienia wszystko. Zbroje (kompletna, średniej jakości, kosztuje ok. 5 tys. zł), miecze, łuki, gliniane naczynia, kierpce, chłopskie koszule. Są nawet stare kielichy i puchary, także z czasów rzymskich – w ich produkcji specjalizuje się pewna czeska manufaktura. Jest podpiwek rycerski (czyli kwas chlebowy), są pieczone przepiórki, podpłomyki, szaszłyki i całkiem współczesne piwo Tyskie. Potężny namiot z piwem wyróżnia się na tle obozów rycerskich nie tylko wielkością, ale i muzyką z głośników. Piosenka „Jezu, jak się cieszę” skutecznie zagłusza średniowiecznego barda brzdąkającego na instrumencie przypominającym cytrę. Co nie wolno rycerzom, browarowi uchodzi, bo to jeden ze sponsorów imprezy. Współczesne inscenizacje bitwy grunwaldzkiej wymyślił wójt gminy Grunwald, zwany Henrykiem z Gierzwałdu. To on w 1992 r. zaprosił kilkunastu członków Bractwa Miecza i Kuszy, aby na koszt gminy przyjechali i odegrali bitwę. Bractwem kierował rycerz Jacek z Warszawy, więc nikogo nie dziwiło, że to jemu przypadła rola króla Władysława. I Jagiełłą pozostał do dzisiaj. Do niedawna widowiska lipcowe były puszczone na żywioł. Rycerze ubierali się według własnego pomysłu i wyobraźni. Pojawiali się husarzy, ułani, a nawet pewien uparty wiking co roku błąkał się po polu bitwy. Ale radosne czasy minęły. Wikinga już nie wpuszczono. Zaplanowano bowiem największą w Europie inscenizację średniowiecznej bitwy, tej pod Grunwaldem, z udziałem ponad 2 tys. tzw. odtwórców historycznych, czyli miłośników przebierania się w zbroje. I zaczęły się nerwy. Kto z kim wojuje Rycerze przygotowania do obchodów zaczęli rok wcześniej, ale urzędnicy Ministerstwa Kultury przynajmniej dwa lata temu. Zaplanowano bowiem wyjątkowo uroczysty charakter okrągłej rocznicy. Rozmachem miała przebić tę na 500-lecie, z 1910 r., gdy Polski nie było na mapie świata. I tę na 550-lecie, z 1960 r., która przypadła na czasy PRL i budowy komunizmu. Wtedy zwieziono na pole bitwy 200 tys. młodych ludzi, przemawiał I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka (głównie o niemieckim rewizjonizmie), a gościem honorowym był wiceprzewodniczący Rady Najwyższej ZSRR. Zamiast inscenizacji bitwy odbyła się defilada lotnicza. W lipcu 2010 r. gospodarzem uroczystości miał być prezydent Lech Kaczyński, a wśród zaproszonych gości wymieniano wiele głów państw z centralnej i wschodniej Europy. Z budżetu przeznaczono kilkadziesiąt milionów złotych na przebudowę pola bitwy, głównie muzeum. Tak naprawdę zbudowano całkiem nowy amfiteatr na 900 miejsc. Ale po katastrofie smoleńskiej plany się zmieniły i jeszcze na kilka dni przed 15 lipca nie było pewne, kto z oficjalnych gości przyjedzie. Nawet wizyty prezydenta-elekta Bronisława Komorowskiego jego otoczenie nie potwierdzało. Komorowski jednak przyjechał. Towarzyszyła mu prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, prezydent Rumunii Traian Basescu, prezydenta Mołdawii Mihai Ghimpu, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek i Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego ks. Bruno Platter. Wszystko odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Wstęp do amfiteatru mieli wyłącznie posiadacze zaproszeń VIP. Tłumy turystów i członków bractw rycerskich stały w oddaleniu za metalowymi barierkami, nagłośnienie nie działało, przemówienie prezydenta-elekta nie wzbudziło więc żadnej reakcji publiczności, bo nikt nic nie słyszał. A potem Bronisław Komorowski odleciał wraz z gośćmi śmigłowcami do Malborka. Jedynie prezydent Litwy została trochę dłużej, odwiedziła obóz litewskich wojowników. Przywitała się z księciem Witoldem, skosztowała potraw, weszła do kilku namiotów. Litwini byli usatysfakcjonowani. Król Jagiełło przeciwnie. Nie krył rozgoryczenia, że Bronisław Komorowski nie odwiedził go w obozie. To chyba była kropla, która przelała czarę goryczy. Tego samego dnia król skrytykował w radiu państwo polskie: na przebudowę amfiteatru, który przyda się raz na 50 lat, wydano dziesiątki milionów, a na rycerstwo ani złotówki. – Ubieramy się za własne pieniądze, przyjeżdżamy tu na własny koszt. Turyści przyjeżdżają oglądać nas, a nie polityków, a nikt nawet dziękuję nie powie – żalił się potem reporterom POLITYKI. I zapowiedział: – Za rok tutaj nic nie będzie! Jego frustrację wywołał fakt, że hufce litewskie ściągnęły pod Grunwald na koszt swojego państwa. – Książę Witold ma czterech przybocznych na polu bitwy, a ja, król polski, co mam? Sam się ubieram do bitwy, mam jednego przybocznego. Do Witolda uczuć braterskich nie żywi, co akurat jest zgodne z historyczną prawdą, ale z powodów niemających odniesień do średniowiecznej przeszłości. – Wybrano go w castingu, to zawodowy policjant, przywieźli go, odwiozą. – Ja protestuję przeciwko wypowiedziom Jagiełły – mówi Henryk z Gierzwałdu. – Król jest roszczeniowy, nic, tylko się domaga. Co mogliśmy dać, dostali. Opał, wodę, całodobową ochronę, pomoc medyczną, nawet po cichu załatwiłem im podgrzewane prysznice, chociaż nie są z epoki. Jego zbroję sfinansował Urząd Marszałkowski. Nie wiem, o co królowi chodzi. Co innego Wielki Mistrz, z nim łatwo się dogadać, to dusza człowiek. Władysław Jagiełło nie kryje zaś satysfakcji: – Zachowałem się jak prawdziwy król, wsadziłem kij w mrowisko. Wójt w cieniu wielkiej bitwy toczy swoją małą wojnę. Wojewoda warmińsko-mazurski próbuje bowiem odwołać go z funkcji. – Siedem lat temu budowaliśmy kanalizację i wodociągi, odpowiedzialny pracownik zaniedbał, nie załatwił jednej pieczątki. Zwykła formalność, ale dla wojewody to już prawie przestępstwo, nielegalne przyłącza – tłumaczy Henryk z Gierzwałdu. – I teraz za legalizację gmina musiałaby zapłacić milion złotych, odwołałem się, bo nas nie stać na takie pieniądze. Dlaczego dopiero po siedmiu latach władza wojewódzka próbuje wójta rozliczyć? – To gra polityczna – mówi on sam. – Chcieli zdążyć przed obchodami, żebym nie mógł stanąć razem z vipami. Nie zdążyli, ale i tak schowali mnie w ostatnim rzędzie. Jako gospodarz gminy nie ja witałem gości, stałem w kącie jak za karę. Kto o co walczy Wielki Mistrz Ulrich von Jungingen, czyli Jarosław z Gniewa, w obliczu nadchodzącej bitwy zachowuje stoicki spokój. W rodzimym mieście pracuje na zabytkowym zamku, który właśnie zmienił właściciela. Kupiła go duża firma mleczarska, zamek zostanie przerobiony na centrum hotelowo-konferencyjne, a to oznacza, że historyczny charakter zabytku przestanie mieć znaczenie. Dla Wielkiego Mistrza, z wykształcenia inżyniera, historia jest podstawą. Bierze udział w inscenizacjach różnych bitew, nie tylko średniowiecznych. Ostatnio był Mikołajem Strusiem w bitwie pod Kłuszynem. A w Kamieńcu Podolskim dowodził chorągwią husarską. W husarii jest od lat zakochany, uważa, że jej rola w dziejach Europy nie jest należycie doceniana. – Powinno się powołać centralną jednostkę husarii, która uświetniałaby uroczystości państwowe, jak ułani. I o tę husarię on, dzisiaj Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, od lat toczy swój prawdziwy bój. Na grunwaldzkim polu bitwy każdy prowadzi swoją walkę. Janusz Korwin-Mikke przybył tu, aby przekonywać do swojej nowej partii Wolność i Praworządność. Zachęca do udziału w debacie historycznej, a na banerach, które zawiesił w okolicy amfiteatru, nawołuje do „walki z von Fiskusem”. Młodzi Polacy i Rosjanie dzierżą transparent tajemniczego Międzynarodowego Komitetu Słowiańskiego. Sprawa się wyjaśnia, kiedy rozpoznajemy szefa tego komitetu – Bolesława Tejkowskiego, prezesa Polskiej Wspólnoty Narodowej. Starszy już pan, nie zważając na straszliwy upał, głosi swój program: – Propagujemy sojusz słowiański jako przeciwwagę dla Unii Europejskiej. Unia bez wątpienia padnie i wtedy Polska może paść ofiarą żywiołu niemieckiego. Czy jego nowa partia ma coś wspólnego z rosyjskim nacjonalistą Żyrynowskim? Nie, to przecież prowokator! A z PiS? – PiS jest partią klerykalną i antyrosyjską. Nie po drodze nam z nimi – deklaruje Tejkowski. Dzięki Korwin-Mikkemu, Tejkowskiemu i kilku mniej znanym oratorom, których można napotkać na grunwaldzkim polu, jarmarczną oprawę imprezy wypiera duch Hyde Parku, gdzie każdy głosi swoje prawdy i każdy udaje jakąś postać. Kto na bitwę zasługuje W zbroję krzyżacką (waży 60 kg) z trudem wciska się Steffen z Wuppertalu, czyli popularny w Polsce niemiecki aktor i kabareciarz Steffen Möller. – Witaj Polaku – wita go Wielki Mistrz. – Weźmiemy się za was, Niemiaszków – odpowiada Steffen. Towarzyszy mu ekipa niemieckiej telewizji. Powstaje film o nim, nie o Grunwaldzie. – Do wczoraj myślałem, że zabawa w bitwę to jest czysty folklor, dzisiaj myślę, że to kultywowanie ważnego dla Polaków mitu – mówi zakuty w ciężką zbroję Steffen z Wuppertalu. Maciek z Bydgoszczy (z zawodu elektryk) podczas bitwy wciela się w strzelca rusińskiego walącego z hakownicy, kaliber 25 mm. Denis z Białorusi (informatyk) jest litewskim bojarem. Dwaj rycerze z Elbląga (właściciele salonu samochodowego), chociaż wcześniej mieszkali w części krzyżackiej, po sąsiedzku z Wielkim Mistrzem (jeden z nich jest bowiem szwagrem krzyżackiego wodza), walczą po stronie króla Władysława. Podobnie jak dwóch rodowitych Niemców. Wśród odtwórców rycerzy krzyżackich przeważają Polacy, są też Niemcy, Duńczycy i Węgrzy. W inscenizacji bitwy bierze udział 150 Białorusinów, silna grupa litewska, Rosjanie, Ormianie, Czesi, Włosi, Finowie, Norwegowie, Amerykanie, Anglicy, ktoś z Nowej Zelandii i podobno jeden Argentyńczyk. W sumie dwadzieścia nacji z całego świata. Wśród polskich miłośników średniowiecznego oręża są biznesmeni, profesorowie wyższych uczelni, pracownicy fizyczni, słynny chirurg ze szpitala w Trzebnicy, znany pisarz, kilku dziennikarzy. Wszyscy ubrani w stroje z epoki, wyposażeni w zbroje i miecze, gotowi do walki. W sumie 7 tys. osób skoszarowanych w obozach rycerskich. Ale tylko jedna trzecia dostępuje zaszczytu udziału w oficjalnej inscenizacji (która odbywa się 17 lipca, czyli dwa dni po 600 rocznicy bitwy, ale za to w sobotę, co ułatwia przyjazd widzom). Na pole bitwy mógł przybyć każdy rycerz. Skrzyżować kopie mogli jednak tylko ci, którzy zostali zweryfikowani przez Krzysztofa z Tczewa, króla Jagiełłę i Wielkiego Mistrza. Na prawdziwą bitwę bowiem trzeba sobie zasłużyć. Spis ważnych postaci: Henryk z Gierzwałdu, rycerz – Henryk Kacprzyk, wójt gminy Grunwald z siedzibą w Gierzwałdzie. Krzysztof z Tczewa, rycerz – Krzysztof Górecki, miłośnik widowisk historycznych z Tczewa, zatrudniony przez Fundację Bitwy Grunwaldzkiej przy Gminnym Ośrodku Kultury w Gierzwałdzie jako organizator inscenizacji. Ulrich von Jungingen, Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego – Jarosław Struczyński, inżynier mechanik, członek zarządu fundacji zamku w Gniewie. Witold, Wielki Książę Litwy – Donatas Mazurkieviczius, oficer litewskiej policji. Władysław Jagiełło, król Polski i Litwy – Jacek Szymański, grafik komputerowy z Warszawy. 610 lat temu - 15 lipca 1410 roku - doszło do bitwy pod Grunwaldem pomiędzy wojskiem polsko-litewskim a armią Zakonu Krzyżackiego. Była to jedna z największych bitew średniowiecznej Europy i starcie najpotężniejszych armii tamtych czasów. Andrzej Ćmiech O bohaterstwie gorliczan w bitwie 1410 roku pisał kronikarz Jan Długosz w Dziejach Polski. 46. chorągiew na pomoc królowi Jagielle poprowadził Zygmunt Gryfita, rycerz bobowski. - Kiedy Władysław, król Polski, zajmował się nabożeństwem i słuchaniem mszy, wojsko królewskie za sprawą Zyndrama z Maszkowic, z dziwną szybkością stanęło zbrojno przeciw nieprzyjacielowi - relacjonował w opisie bitwy grunwaldzkiej Jan Długosz. Stwierdzono też, że wojsko polskie wystawiło do tej walki aż 50 chorągwi. - Pierwsza była chorągiew wielka ziemi krakowskiej, której znakiem był biały orzeł w koronie. Jej dowódcą był Zyndram z Maszkowic. (…) Czterdziesta szósta, braci i rycerzy Gryfów, miała jako znak białego gryfa na czerwonym polu. Jej dowódcą był podsędek krakowski rycerz Zygmunt z Bobowej - czytamy u Długosza. Wszystko zaczęło się w Bieczu! Niewielu też zapewne wie, że całe nieszczęście związane z Krzyżakami rozpoczęło się w Bieczu. Tam w 1228 r. książę Konrad Mazowiecki wystawił dokument sprowadzający Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie do Polski. Nadał im ziemię chełmińską, jako militarne wsparcie misji biskupa Chrystiana, nawracającego Prusaków na wiarę chrześcijańską. Od tego czasu Zakon Krzyżacki rósł w siłę i konfrontacja była tylko kwestią czasu zwłaszcza po przyjęciu chrztu przez Litwę z rąk polskich. Wydarzenie to podcinało byt zakonu i jego rację istnienia nad brzegami Bałtyku, odbierając im obfitą pomoc zachodniej Europy pod pretekstem walki z niewiernymi. Dlatego wypowiedzenie wojny 6 sierpnia 1409 r. przez Ulryka von Jungingena Władysławowi Jagielle nie było zaskoczeniem. Aby omówić sprawy związane z wojną, w połowie kwietnia 1410 r. król Polski spotkał się z księciem Witoldem na zamku w Nowym Sączu. Tam ,,Władysław, król Polski, zważywszy, że żadnej nie było nadziei na utrzymanie pokoju z Krzyżakami, powołał wszystkich panów, rycerstwo i poddanych królestwa polskiego do broni i przez rozesłane listy i wici nakazał powszechną do Prus przeciw Krzyżakom wyprawę.(...) Krzyżaków sprowadził Konrad Mazowiecki dokumentem wydanym w Bieczu Chcąc zabezpieczyć królestwo ze strony Węgier, na zamku w Nowym Sączu zostawił Jana ze Szczekocin, który był kasztelanem lubelskim i rycerzem herbu Odrowąż. Szlachcie powiatów sądeckiego i szczyrzyckiego król nakazał wypełniać ściśle jego wolę i rozkazy. Rycerstwo ziemi bieckiej, uwolnił natomiast od wyprawy do Prus. Nadzór nad nim miał w tym czasie starosta sądecki. Wszystko na wypadek ewentualnej napaści Zygmunta, króla węgierskiego na granice polskie. Właśnie z tego powodu udział rycerstwa naszej ziemi w bitwie w 1410 roku był tak znikomy. Udział szlachty bieckiej w bitwie pod Grunwaldem Mimo ograniczeń w bitwie grunwaldzkiej wzięli udział rycerze z naszego terenu. O ile za ,,naszych” można uważać rycerzy, którzy mieli włości na ziemi bieckiej. Do boju pod Grunwaldem rycerstwo polskie prowadził Zyndram z Maszkowic, mający w ziemi bieckiej swoje wsie: Jaśliska, Zyndramowa, Lubartowa i Królików. Pod jego rozkazami w pierwszym szeregu chorągwi krakowskiej walczył kasztelan biecki Domarat z Kobylan. Natomiast ,,czterdziestą szóstą chorągiew braci szlachty Gryfitów - godło gryf biały na polu czerwonym prowadził do boju rycerz Zygmunt z Bobowy, podsędek krakowski” - pisze w swoich ,,Dziejach Polski” Jan Długosz. Obchody 500. rocznicy zwycięstwa Obchody rocznic grunwaldzkiego zwycięstwa należą do najstarszych w naszym kraju, a 15 lipca był naszym pierwszym świętem narodowym, szczególnie uroczyście obchodzonym za czasów Jagiellonów. Wtedy odprawiano specjalne nabożeństwo i rozdawano biednym jadło. Potem zainteresowanie Grunwaldem nieco jakby zmalało i dopiero w latach niewoli nabrało dużego znaczenia, wzmacniając naszą świadomość patriotyczną i narodową. Szczególne były obchody 500. rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem w 1910 r., które stały się protestem przeciwko polityce germanizacyjnej Bismarka i działalności Hakaty. Jak ważne były to obchody, niech świadczy fakt, że 1910 został nazwany Rokiem Grunwaldzkim. Podjęto wtedy wiele akcji społecznych. W całym kraju wygłaszano odczyty, odsłaniano pamiątkowe tablice, zbierano środki na tzw. Dar Grunwaldzki, dzięki któremu mogło rozwinąć swoją działalność Towarzystwo Szkoły Ludowej. W 1960 roku w Bobowej odsłonięto tablicę upamiętniającą 550. rocznicę bitwy Nie inaczej było na ziemi gorlickiej. Społeczeństwo Biecza ufundowało tablicę grunwaldzką, którą umieszczono na Górze Zamkowej. Jej uroczystego odsłonięcia dokonano 15 lipca 1910 r. Podobnie było w Ropie, gdzie odsłonięto pamiątkowy pomnik nieopodal kościoła w parku dworskim. Społeczeństwo Gorlic uroczystościami grunwaldzkimi żyło już od 1909 r.. Wówczas to gorlicki Sokół założył fundusz na pokrycie kosztów uczestnictwa w uroczystościach zlotowych w Krakowie organizowanych w 500. rocznicę zwycięstwa. Głównym i ambitnym działaniem wydziału było przygotowanie członków gorlickiego Gniazda do Zlotu Grunwaldzkiego pod względem wyglądu jak i tężyzny fizycznej. Powołano Komisję Mundurową, która miała zapewnić uczestnikom Zlotu stroje uroczyste i ćwiczebne. Natomiast nad wykonaniem drugiego zadania czuwali Julian Mijal i Mikołaj Andrzej Rakoczy, którzy opracowali zestaw ćwiczeń dla Sokołów z Gorlic i nadzorowali ich wykonania. Uroczysty ich pokaz przed wyjazdem na zlot odbył się w parku miejskim podczas festynu 26 czerwca 1910 r. Obchody grunwaldzkie na ziemi gorlickiej Na V Zlot Krajowy do Krakowa 15-16 lipca 1910 r. wyjechało 45 osób do ćwiczeń wolnych, 12 do ćwiczeń z karabinami i 12 druhen do ćwiczeń gimnastyki artystycznej. Wśród nich byli m. in. Konstanty Laskowski, Władysław Wacławowicz, Mikołaj Rakoczy, Feliks Kordyl, Franciszek Rakucki, Kazimierz Pędracki, Tadeusz Przybylski i Piotr Szczerczak. Dla wszystkich nich za zebrane pieniądze zakupiono uroczyste stroje: mundury sokole, odzież gimnastyczną i 10 karabinów. Podczas Zlotu Grunwaldzkiego w Krakowie, którego punktem kulminacyjnym było odsłonięcie pomnika ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego, w uroczystym pochodzie grupę Sokołów gorlickich prowadził prezes Józef Radomyski. Prowadzący grupę ćwiczących Juliusz Mijal, podczas uroczystego pochodu zasłabł, a w kilka dni po zakończeniu Zlotu zmarł. Dlatego na długie lata ten jubileusz był w naszym mieście kojarzony z jego śmierci. Zamiast radości z największej patriotycznej manifestacji w całej dobie porozbiorowej, w Gorlicach zapanował smutek. Na następne uroczyste obchody trzeba było czekać 50 lat, dlatego że w okresie II Rzeczpospolitej pamięć Grunwaldu została przysłonięta świętowaniem zwycięstwa nad nawałą bolszewicką z sierpnia 1920 r. Wtedy to w 1960 r. w Bobowej uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową ufundowaną przez społeczeństwo w 550. rocznicę zwycięstwa grunwaldzkiego. Natomiast w Gorlicach 9 maja 1960 r. pobrano ziemię uświęconą krwią gorliczan ze ,,Szklarczykówki”, którą podczas ogólnopolskiego zlotu delegacja Związku Bojowników o Wolność i Demokrację przekazała do grunwaldzkiego muzeum. Ponadto w naszym mieście odbyła się uroczysta projekcja filmu ,,Krzyżacy” w reżyserii Aleksandra Forda, na który w gorlickich zakładach pracy organizacje związkowe i partyjne rozdawały bilety.
Rocznica Bitwy pod Grunwaldem. 15 lipca przypada 612 rocznica bitwy pod Grunwaldem. Uczestniczył w niej rycerz Jan Lutek z Brzezia herbu Doliwa, który po szczęśliwym powrocie z pola bitwy miał ufundować w Brzeziu (pow. pleszewski) kościół. Ta historia w niewielkiej podpleszewskiej miejscowości wciąż jest żywa
15 lipca 2019 Aktualizacja: 15 lipca 2019 10:38 10:38 2 Komentarze Jan Karol Chodkiewicz pod Kircholmem ©Domena publiczna Obchodzimy 609. rocznicę bitwy pod Grunwaldem - jednego z największych i najważniejszych triumfów oręża polskiego. Ale też świetnie wszystkim znanego, choćby dzięki filmowi „Krzyżacy”. A w naszych dziejach mamy o wiele więcej ważnych zwycięstw, część dziś zapomnianych Jan Karol Chodkiewicz pod Kircholmem ©Domena publiczna Przypadająca w poniedziałek rocznica bitwy pod Grunwaldem przypomina o tym, że w przeszłości Polska potrafiła odnosić wielkie militarne triumfy. Wygrana 15 lipca 1410 r. nad wojskami krzyżackimi otworzyła Rzeczpospolitej drogę do epooki największego wielkich zwycięstw odnieśliśmy więcej. Kircholm, Chocim, Wiedeń, bitwa warszawska 1920 r. - o tych wygranych pamięta każdy. Ale ważnych triumfów mieliśmy więcej. Poniżej przypomnienie najważniejszych zwycięstw polskiego oręża, które dziś nie każdy pamięta, ale bez których losy Polski potoczyłyby się inaczej. Bitwa na bagnach przemkowskich (1015 r.)Wojowie Bolesława Chrobrego rozbili w gigantycznej zasadzce na mokradłach wyprawę wojenną prowadzoną przez samego cesarza Henryka II. W okrutnej bitwie poległ kwiat niemieckiego rycerstwa Do dziś nie wiadomo, gdzie dokładnie znajdowało się pole bitwy. Dzięki niemieckiemu kronikarzowi Thiet-marowi, który zrelacjonował to starcie, wiemy tyle, że było to gdzieś w krainie Dziadoszan, z pewnością w trudnym, bagiennym terenie. Lokalizacja na bagnach przemkowskich jest jedną z możliwości - niepotwierdzoną przez archeologów. Cesarz Henryk II prowadził w każdym razie kolejną ekspedycję przeciwko Polsce Bolesława Chrobrego. Niemieccy rycerze szukali nowej drogi, która pozwoliłaby zaskoczyć Polaków, jednak natknęli się na rozległe bagna. Niezbędna była budowa czegoś w rodzaju systemu kładek, by przebrnąć przez ten trudny teren - co trwało kilka dni. 1 września 1015 roku Niemcy wpadli w doskonale przygotowaną polską zasadzkę. Z flanek ostrzeliwali ich łucznicy, od czoła uderzyli na nich kolumnami piesi woje. Ucieczka była prawie niemożliwa. Thietmar tak opisuje przebieg kluczowego momentu starcia: „Po pewnym czasie nieprzyjaciele ukryci w pobliskim lesie wznieśli potrójny okrzyk i zaraz potem rzucili się na nasze wojsko z łucznikami, którzy nadbiegli w zamieszaniu. (...) nieprzyjaciele, nabrawszy otuchy na widok ucieczki niektórych spośród naszych, zwarli się i uderzywszy powtórnie, rozpędzili wszystkich i wybili pojedynczo przy pomocy zdradzieckich strzał. Arcybiskup Gero i ranny palatyn Burchard ledwie uszli z życiem i donieśli o tym cesarzowi. Młodociany Rudolf dostał się z garstką do niewoli. Polegli i ze zbroi odarci zostali: grafowie Gero i Folkmar oraz dwustu najprzedniejszych rycerzy”.Niemcy zostali de facto zmiażdżeni. Henrykowi II nie pozostało nic innego niż natychmiast przerwać wyprawę - i wysłać do Bolesława arcybiskupa Idziego, by ten grzecznie poprosił o wydanie zwłok margrabiego Gero i możliwość pogrzebania pozostałych ciał. Bolesław rycersko na to pod Wołyniem (1018 r.)W tej bitwie dość egzotyczna armia Bolesława Chrobrego rozniosła wojska Jarosława Mądrego, księcia Rusi Kijowskiej. Armia Chrobrego składała się z od 3 do 5 tysięcy książęcych wojów, 300 saskich najemników przysłanych jako posiłki z Niemiec, 500 węgierskich rycerzy oraz ok. 1000 Pieczyngów przysłanych przez ruskich zwolenników Świętopełka (zięcia Bolesława), którego polski książę chciał przywrócić na ruski tron, po tym jak stracił władzę na rzecz Jarosława Mądrego. Bitwę poprzedzał moment kilkudniowego impasu. Obie armie rozdzielała rzeka Bug (wszystko działo się w okolicach dzisiejszej wsi Gródek), a Wołyń był jednym ze słynnych Grodów Czerwieńskich). Początkowo nikt nie kwapił się do przeprawy - armie stały naprzeciw siebie i obrzucały się wyzwiskami. W końcu Bolesław Chrobry nakazał budowę mostów przez Bug. Ruscy wojowie, widząc, że to potrwa ładnych parę dni, spokojnie rozlokowali się w swym obozie, czekając na decydujące starcie. Ale Chrobry zrobił im przykry kawał. Zamiast kończyć mosty, rozkazał swej armii przeprawić się przez Bug wpław (być może w nocy). Wojowie Jarosława Mądrego zostali całkowicie zaskoczeni. To nie była do końca bitwa, to raczej była rzeź. Rozbitą ruską armię Polacy ścigali aż do Kijowa. Bolesławowi Chrobremu udało się, co zamierzył - osadził Świętopełka z powrotem na tronie, Polacy zwieźli też z zamożnej Rusi bardzo bogate łupy. Niemniej władza Świętopełka w Kijowie przetrwała jedynie kolejny rok. Kiedy został ponownie wypędzony przez stronników Jarosława Mądrego (który zdołał odzyskać siły po klęsce nad Bugiem), Bolesław Chrobry już więcej w niego nie inwestował. Ułożył sobie za to całkiem sensowne relacje z Jarosławem Mądrym, które zamieniły Ruś Kijowską niemal w sojusznika Polski. Bitwa nad „rzeką” (1047 r.)Ciekawy przypadek. Wiemy nieźle, jaki w tej bitwie był stosunek sił, wiemy, jakie były jej strategiczne cele - i jak się zakończyła. Niemal zupełnie nie wiemy za to, jak tak bitwa przebiegała, a już kompletnie nie mamy pojęcia, gdzie.
Od lipca 1960 roku w niezwykły świat średniowiecza wprowadza nas Muzeum, które rozpoczęło swoją działalność z dniem odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego - w ramach obchodów 550. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. W budynku dysponującym powierzchnią wystawienniczą wynoszącą ponad 270 m.kw. znajdowały się m.in. mapy, plany, rysunki
"Krzyżaków" po raz pierwszy wyświetlono 15 lipca 1960 roku w 550. rocznicę bitwy pod Grunwaldem) w łódzkiej Hali Sportowej. Na pokaz ściągnęły tłumy. Tydzień później zorganizowano w Olsztynie oficjalną prapremierę ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza. / PAP Archiwalny / reprodukcja 2 września 1960 roku miała miejsce uroczysta premiera najsłynniejszego z polskich filmów – superprodukcji Aleksandra Forda "Krzyżacy". Ale pierwszy publiczny pokaz dzieła odbył się półtora miesiąca wcześniej. Właśnie mija 55 lat od tego wydarzenia. 1 Od pokazu w Łodzi rozpoczął się triumfalny marsz filmu po polskich i światowych ekranach. "Krzyżacy" stali się największym przebojem w historii polskiej kinematografii. Do roku 1987 film Forda zobaczyło ponad 32 miliony widzów. Wielu z nich doszukiwało się podczas seansu produkcyjnych wpadek, o których krążyły legendy (słynny zegarek statysty i druty telegraficzne na horyzoncie). Do wielbicieli produkcji nie należał szczególnie najsłynniejszy z polskich krytyków filmowych Zygmunt Kałużyński, ale on miał z Aleksandrem Fordem osobiste porachunki (żona Eleonora Griswold zostawiła go dla reżysera). PAP Archiwalny / reprodukcja 2 "Krzyżacy" byli najdroższą produkcją ówczesnej polskiej kinematografii. Jej realizacja pochłonęła ponad 30 milionów złotych (taki budżet pozwalał na nakręcenie od siedmiu do jedenastu standardowych projektów). Przez lata panowała opinia, że "Krzyżacy" to również pierwszy polski film kolorowy. Nie była to jednak prawda. Ten tytuł należy się przedwojennej produkcji "Wesele księżackie w Złakowie Borowym" z 1937 roku. Potem w kolorze nakręcono także "Przygodę na Mariensztacie". PAP Archiwalny / Cezary Langda 3 Pierwszy klaps na planie "Krzyżaków" padł 3 sierpnia 1959 roku. Była to scena nocnego polowania Zbyszka z Bogdańca na niedźwiedzia. Grający w niej cyrkowy miś Muni był, co prawda, przywiązany do drzewa stalową linką, ale i tak się z niej zerwał i poturbował wcielającego się w Zbyszka Mieczysława Kalenika. PAP Archiwalny / brak info o autorze 4 Ostatnim ujęciem była scena wyginania topora podczas przyjęcia na zamku u Wielkiego Mistrza Krzyżackiego. Grający Fulko de Lorche'a, Leon Niemczyk wspomniał potem, że przy którymś z kolei dublu gumowy topór zastąpiono dla żartu prawdziwym. Aktor, który wyginał topór, tak długo się męczył, aż powiedział do reżysera: "Nie dam już rady". PAP Archiwalny / Kope 5 Największe wrażenie na widzach robiła finałowa bitwa grunwaldzka. Najsłynniejszą scenę filmu realizowano na polach pomiędzy wsiami Rywałd i Kolincz pod Starogardem Gdańskim. Dla jej nakręcenia powstało pod Starogardem całe miasteczko, w którym żyło około tysiąca osób i trzysta pięćdziesiąt koni. Na ekranie wielki obraz batalistyczny trwał 15 minut, a złożyły się nań 152 ujęcia. PAP Archiwalny / Zbigniew Matuszewski Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej
Bitwa pod Grunwaldem między siłami polsko-litewskimi a zakonem krzyżackim była jednym z większych zwycięstw w historii Polski. Z okazji 611. rocznicy tych wydarzeń w Skierniewicach zaprezentowano kopię słynnego obrazu Jana Matejki. Ireneusz Rolewski, artysta z tego miasta malował ją przez 6 lat. Obrazu Bitwy pod Grunwaldem zwykle nie
Wiktoria grunwaldzka bardzo szybko stała się symbolem, mitem, punktem odniesienia dla następnych pokoleń, dla myśli politycznej i polityki historycznej. Nie tylko w Polsce. Niewiele wydarzeń zajmuje w historii Polski tak poczesne miejsce jak zwycięstwo grunwaldzkie odniesione 15 lipca 1410 r. Nie ulega wątpliwości, że przekraczało ono rozmiarami i znaczeniem wiele innych – i zwycięskich, i przegranych – polskich batalii, na ogół z biegiem lat ginących w niepamięci, a przypominanych jedynie przez podręczniki szkolne. O wiktorii grunwaldzkiej wiedzą niemal wszyscy Polacy, Litwini, jest obecna w świadomości naszych wschodnio-słowiańskich sąsiadów z Białorusi, Ukrainy, Rosji, jako bitwa pod Tannenbergiem wspominana jest w krajach niemieckich. W Polsce stanowi odwołanie do cenionych wartości: dzielności rycerskiej, walki o słuszną sprawę, męstwa, jej nazwa wiąże się z chwałą polskiego oręża. Nie ulega wątpliwości, że bitwa stanowiła wydarzenie sprzyjające powstawaniu legendy, kształtowaniu opinii o naszej dzielności, o wielkiej, chwalebnej przeszłości. Oto rycerstwo krajów leżących na peryferiach wielkich wydarzeń, z opóźnieniem włączanych do wspólnoty cywilizacyjnej kontynentu, odnosi zwycięstwo nad doborowymi hufcami przybyszów ze „starej Europy”. Jeśliby szukać daty wyznaczającej początki awansu Polski i Litwy, tworzenia przez te państwa modelu wielonarodowej wspólnoty politycznej, do której szczególnie dziś może odwoływać się Unia Europejska, to na pewno 1410 r. może stanowić jej dobre uzasadnienie. Może mniej istotne niż data związku zawartego w Krewie w 1386 r., ale bardziej spektakularne. W wielkiej bitwie wojska „nowej Europy” odniosły zwycięstwo, jak pisał Jan Hus, „w słusznej sprawie... upokorzenia pychy waszych nieprzyjaciół, waszej czci wrogich i zawistnych”. Po wielu dziesiątkach lat doznawania upokorzeń, ponoszenia klęsk w starciach z silniejszym, lepiej zorganizowanym nieprzyjacielem, nadeszła chwila rekompensaty psychicznej, potwierdzenia przez Polaków i Litwinów swojej wartości i swego znaczenia. Rejestr krzywd Nasi przodkowie mieli długi rejestr krzywd poniesionych z rąk krzyżackich. Zawłaszczenie przez zakon spornych ziem Prusów, utrata Pomorza Gdańskiego i przy okazji ośmieszenie hufców broniących Tczewa (podczas uczty wydanej jakoby dla uczczenia wodza polskiego nastąpiło opanowanie przez krzyżaków grodu tczewskiego), zniszczenia dokonane przez najazdy wojsk zakonu dochodzące aż do Kalisza, procesy, które wobec znacznie lepszych kontaktów międzynarodowych krzyżaków nie przynosiły Polsce nadmiernych sukcesów – wszystkim tym wydarzeniom towarzyszyło przedstawianie strony polskiej jako barbarzyńskiej, sprzyjającej pogaństwu, godnej potępienia. Skutkowały one także nienawiścią do „brodatych braci” i powstawaniem kompleksu niższości. Zakon zbudował w Prusach państwo bogatsze, lepiej zorganizowane, posiadające szersze koneksje międzynarodowe. Jeszcze większe powody do wrogości wobec państwa pruskiego mieli Litwini, narażani na nieustanne najazdy, grabieże, na utratę części swych ziem. Dobrze wyraził uczucia znakomity dziejopisarz Jan Długosz, pisząc w swym dziele o świetnym zwycięstwie „miłym Bogu”: „Słynne miecze przysłane królowi Władysławowi zachowują do dziś w Krakowie, odświeżając wiecznie pamięć wyniosłości i klęski krzyżaków, a pokory i triumfu króla”. Ponoć, według Długosza, miał Władysław powiedzieć komentując śmierć wielkiego mistrza: „Patrzcie rycerze moi, jak zgubna jest pycha i wyniosłość wobec Boga. Oto ten, który wczoraj tyle królestw i państw swojemu przeznaczył panowaniu, któremu wydawało się, że potędze nie ma nikogo sobie równego, leży pozbawiony wszelkiej swoich pomocy, nędznie zabity, okazując swoim upadkiem, o ile duma niższa jest od pokory”. Krzyżak NiemcemRozładowywano kompleksy przez wiele następnych lat po bitwie. Anonimowy utwór z XV w., ponoć wypisany na ścianie jednej z sal zamku wawelskiego, podawał informacje powszechnie przyjmowane przez polskie elity polityczne, a wspólne zapewne dla szerszego społecznie grona odbiorców: „Nadęta, strojna zgraja fałszywych (?) krzyżaków ...jawnie chlubiąc się triumfem, przysyła dwa miecze niby zasiłek aby przerazić potężnie... Król miecze przyjął wołając – oto naród okrutny, nasz wróg największy, szaleje za wojną, gardzi przymierzem pokoju. W imię więc Pańskie... orężem sprawiedliwości pokrzepieni – wystąpmy! ...Dobroć boska... w wojnie zesłała triumf koronie Królestwa tudzież hufcom polskim”. Wiersz, w języku polskim, według prof. Ludwiki Szczerbickiej-Ślęk napisany ok. 1427 r., głosił chwałę międzynarodową: „Król Włodzysław... Wythold ksandz... posiekli brodacze ysz leżeli jako kołacze na polu grunwaldzkim. Słyszano tho w królestwie franszkem, czeskem, wangerskem, angliskem, y tako dunskem”. W 1610 r. król Zygmunt III postanowił wydać „księgę pamiątkową” w dwustulecie zwycięstwa grunwaldzkiego. Nieukończona, zachowała się w nielicznych fragmentach, wśród których znalazły się strofy pieśni jakoby opiewającej bitwę. Sądzić jednak można, że powstała ona znacznie wcześniej, w czasach walk prowadzonych przez Władysława Łokietka z zakonem. Zawiera ona tak wielki ładunek nienawiści we frazach „bito Niemce jako cielce, i Niemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta”, że pomijając już fragment o „Niemczętach” (których, jak wiadomo, pod Grunwaldem nie było), raczej odnosić się może do realiów z pierwszej połowy XIV w., zapomnianych już w 300 lat później. Natomiast już w XV stuleciu upowszechnia się pogląd, który miał zrobić wielką karierę w przyszłości. Następowało podkreślanie „niemieckości” krzyżaków i „polskości” wojsk Jagiełłowych. Oba te desygnaty stanowiły daleko idące uproszczenie. Wśród wojsk krzyżackich znajdowali się przedstawiciele wszystkich niemal nacji europejskich (wraz ze Słowianami z Pomorza i Czechami), wojska króla Władysława stanowiły zbiór polsko-litewsko-ruskich oddziałów, wzmocnionych jeszcze wojownikami mongolskimi, przybyszami z Czech, z Mołdawii. Legitymacja Jagiellonów Jak niewiele innych naszych wydarzeń dziejowych, pamięć o Grunwaldzie miała podwójne znaczenie. Stanowiła ona legitymację uprawniającą dynastię jagiellońską do posiadania Korony, podkreślającą jej znaczenie i wyróżniającą wśród innych rodów panujących. Jednocześnie pamięć o bitwie stanowiła ważny zwornik mieszkańców Polski i Litwy, stały, wspólny składnik ich pamięci zbiorowej. Dzień 15 lipca już przynajmniej od lat 20. XV w. stanowił pierwsze znane polskie narodowe święto. Król Kazimierz Jagiellończyk kazał iluminować ulice, ozdabiać je kobiercami i dywanami, rozrzucać drobne monety dla mieszkańców Krakowa i przybyszów do miasta. Arcybiskup Mikołaj Trąba wydawał polecenia do proboszczów, by uroczyście obchodzili dzień zwycięstwa. Był on bowiem ważnym wspomnieniem także przyjęcia Litwy do katolicyzmu i tym samym istotnym powodem do chwały polskiego Kościoła. Dla Jagiellonów Grunwald stanowił rzeczywiście znakomite przesłanie propagandowe. Nie tylko dlatego, że przysparzał chwały zwycięskim wodzom – Jagielle, Witoldowi, lecz także z powodu jego przydatności w polityce wieloetnicznego i wielokulturowego państwa. Każdy jego pełnoprawny obywatel, niezależnie, czy był języka polskiego, litewskiego, ruskiego czy nawet niemieckiego, mógł czuć się uhonorowany obchodami sukcesu, znanego, wspominanego w wielu krajach Europy. Uczestnictwo w bitwie przodków, niezależnie od tego, czy byli oni wyznania katolickiego (Polacy, Litwini), czy prawosławnego (mieszkańcy Rusi), a nawet muzułmańskiego (Tatarzy litewscy), dawało poczucie satysfakcji, niejako legitymację zapewniającą miejsce w wielkiej polityce. Mars groźny na polach Prusaków Trzeba jednak stwierdzić, że wraz z rosnącym znaczeniem państwa Gedyminowiczów zmieniał się też, szczególnie w środowiskach uczonych intelektualistów, stosunek do bitwy grunwaldzkiej. W czasach, gdy dynastia polsko-litewska zasiadała na czterech tronach Europy (w Polsce, na Litwie, w Czechach i na Węgrzech), należąc do najmożniejszych rodów panujących, nie było już powodu, by wspominanie zwycięstwa służyć miało rozładowywaniu kompleksów. Warto było natomiast ukazać wielkość dokonań sprzymierzonych wojsk, które starły się w bitwie gigantów. Tak jak ukazywali podobne wydarzenia starożytni, poczynając od Homera. W 1515 r. ukazała się epopeja pióra profesora Uniwersytetu Krakowskiego Jana z Wiślicy „O wojnie pruskiej trzy księgi”. Dedykowana była, zgodnie z tradycją przypisującą sukces rodzinie panującej, Zygmuntowi Staremu i jego dziadowi Władysławowi Jagielle. Utwór pisany był w czasie przygotowywania się Polski do ostatecznej rozprawy z pruskim państwem krzyżaków, w latach, gdy państwa jagiellońskie sięgały od Adriatyku po Bałtyk, od Smoleńska do granicy austriackiej. W czasie, gdy kwitła nauka w krakowskiej Akademii, budownictwo przeżywało swój złoty okres, a szlachta, mieszczanie i chłopi bogacili się na eksporcie zboża. Aby należycie uwypuklić odniesiony sukces, należało odpowiednio przedstawić wartość przeciwnika. Dlatego też bitwa grunwaldzka została przedstawiona jako starcie dwóch wielkich, godnych siebie potęg, przypominające rozmiarami, dramaturgią wydarzeń i znaczeniem największe bitwy czczonego wówczas antyku. „Mars groźny stanął na polach Prusaków” – pisał Jan z Wiślicy apelując do Muz: „Odświeżcie czyny dawne, których pamięć słynie, opiewajcie mi ogrom klęski i zwycięstwa... triumf taki blask wzniecił, iż w podniebne strony wdarł się w Teba pałace, a zaszczyt wspaniały nową sławę przyłączył do dawniejszej chwały”. Na pole bitwy poeta wprowadził – jak Homer bogów pod Troję – postacie takie jak Gniew, Śmierć, Gwałt, Bezprawie, każąc im walczyć ze śmiertelnikami i przenosząc opisywane wydarzenia w sfery ponadziemskie czy ponadludzkie. Wplótł przy okazji aluzje polityczne pisząc: „Germania zbyt dobrze pamięta okrutne czasy i chociaż dawniej knuła plany butne przeciw Polsce, po klęsce jakby oniemiała z bojaźni”. Nawiązał też do spadkobiercy chwały Jagiełłowej, adresując do panującego króla Zygmunta Starego pochwały, także w stylu antycznych poetów: „Będzie pokój najlepszy i rządy Saturna ni wiatr zadmie gorący, ni zamieć pochmurna wstrząśnie ziemią, ustanie mróz i groźne deszcze z twej władzy, a słońce błyśnie piękniej jeszcze i wiew zefiru spłynie ku ojczystej niwie”. Innymi słowy, Grunwald nie stanowił jedynie, czy nawet przede wszystkim, odwołania do triumfu militarnego, lecz stanowić miał jedno ze znamion czasów pomyślności Polski rządzonej przez wspaniałą dynastię. Rozpowszechnione były jednak w XV w. wątki bardziej dostępne mniej wyrafinowanym słuchaczom. Nie korzystali oni ze słowa pisanego, ale zdumiewać może wielość przekazów mówionych i śpiewanych w rodzimym języku. Mieściły się w nich – co warto podkreślić – liczne wzmianki o Litwinach, których udział w bitwie grunwaldzkiej chyba zmienił stosunek naszych rodaków do unijnych sojuszników. Tekst „Witold idzie po ulicy, za nim niosą dwie szablicy” – może sugerować, że to wielki książę miał być odbiorcą daru krzyżackiego. Pieśń „Hej Polanie z Bogiem na nie, już nam Litwy nie dostanie” nie jest zbyt jasna, wyraża jednak powszechne przekonanie, że walka z krzyżakami prowadzona była w słusznej sprawie i, tym samym, miała boskie wsparcie. „We wtorków dzień apostolski rzekł marszałek: królu polski, wielki tu jest lud nad nami, trzeba by był Pan Bóg z nami”. Jak zawsze w podobnych przypadkach pojawiały się fragmenty świadczące o trwającej niechęci do Niemców – „nacz się Niemcy hardo brali, niż polskiej mocy doznali” lub „owa wszyscy [Niemcy] tył podali co pierwej hardzie kazali i w obozie się nie skryli jako psy Polacy bili, 50 tysięcy na placu co tam zostało bez płaczu, a 40 poimano jako bydło trzodą gnano”. Te przykłady germanofobii nie odgrywały jednak, nawet w popularnych przekazach, tak znaczącej roli, jak miało to miejsce wcześniej. Niezależnie bowiem od niechęci polskiej szlachty do absolutyzmu, utożsamianego w jej oczach przez władzę Habsburgów od czasów ostatniej wojny pruskiej i – w jej efekcie – hołdu pruskiego, nie nacja niemiecka stanowiła główną siłę zagrażającą Rzeczpospolitej. Niechętny stosunek do bogatego mieszczaństwa, na ogół także pochodzenia niemieckiego, a od czasów reformacji w znacznym stopniu różniącego się wyznaniem, szedł w parze z coraz silniejszymi kontaktami gospodarczymi. Ponadto tak w wojnach XV w., jak w czasach „Potopu”, stanowiło ono lojalnych sprzymierzeńców strony polskiej. Tarcza chrześcijaństwaW następnych stuleciach Grunwald mimo częściowej utraty swej popularności pozostawał, także w czasach upadającej Polski, stałym składnikiem zbiorowej pamięci. We wspaniałej kolegiacie opatowskiej znajdują się freski pochodzące z I połowy XVIII w., które ukazują chwałę oręża polskiego w przeszłości. Przedstawione są bitwy na Psim Polu, pod Grunwaldem i pod Wiedniem. Ówczesnym Polakom potrzebne były przykłady pokrzepiające serca. W czasach klęsk ponoszonych w wojnach szwedzkich, kozackich, rosyjskich, tureckich, odwoływanie się do sukcesów militarnych dobrze mieściło się w potrzebie poszukiwania świadectw potwierdzających wartość naszej ojczyzny. Pamięć Grunwaldu mieściła się w zespole wiadomości o innych dokonaniach Polaków. Ich roli jako „przedmurza” czy „tarczy chrześcijaństwa”, ich genealogii sięgającej potomków Noego i starożytnych Sarmatów. Nie miało znaczenia, że wrogie wojska na owych wizerunkach we wszystkich trzech przypadkach przedstawione były podobnie i z ubioru raczej przypominają dobrze znanych Turków (podobnie jak nie ma znaczenia fakt, że bitwa na Psim Polu raczej mieści się w historii legendarnej). Ważne było podawanie przykładów powszechnie znanych i przypominających o naszym triumfie. Wówczas bowiem – podobnie jak wcześniej i później, aż do dziś – znamionami sukcesów były zwycięskie bitwy. Nie dokonania na polu gospodarki (przecież żywiliśmy wiele krajów), kultury czy ustawodawstwa. Przecież twórczość Kochanowskiego, Modrzewskiego, ustawy Konstytucji Warszawskiej z 1573 r.– stanowiły znacznie ważniejszy wkład w cywilizację powszechną niż sukcesy militarne. Do tych pierwszych jednak trzeba by było dodawać obszerniejszy komentarz, chwalebna bitwa była zaś najlepszym dowodem męstwa rodaków i skutecznej walki, krzepiła serca w czasach klęsk i niepowodzeń. Treści zawarte w naszej pamięci zbiorowej trwały w ciągu kolejnych wieków, ulegając jednak przekształceniom spowodowanym bieżącymi potrzebami kraju. W latach saskich gdańszczanin Gotfryd Lengnich, redagujący „Polnische Bibliothek”, jako miejsce wydania kolejnego numeru tej serii podawał nie swe miasto rodzinne, lecz „Tannenberg, ...gdzie Władysław Jagiełło pobił krzyżaków” – jak brzmiał napisany po niemiecku tekst objaśniający. Do tradycji bitwy nawiązywano w Szkole Rycerskiej za czasów Stanisława Augusta, przypominali o zwycięstwie Franciszek Salezy Jezierski, Kazimierz Niesiołowski, Kajetan Sierakowski. Ci dwaj ostatni należeli do licznych – i zasłużonych – zbieraczy podań, mitów i wydarzeń historycznych odnoszących się do chwalebnej przeszłości Polski. Można by, przenosząc niedawne hasła w XVIII w., uznać, że już wtedy starali się przekonać rodaków, że „Polak potrafi”, jest zdolny stawić czoło największym zagrożeniom. Ku pokrzepieniu serc Nowe, czy może odnowione, wizje Grunwaldu przyniosły, już po upadku państwa polskiego, czasy romantyzmu. Powstały ok. 1845 r. utwór Juliusza Słowackiego „Zawisza Czarny” ukazywał bitwę w ponadludzkim wymiarze. „Tak wielkiej czerwieni, takiego krwi bluzgotu nie było na świecie”, opisywał wieszcz zmagania będące w istocie starciem Dobra ze Złem, szatana z Bogiem. „Słyszycie jęki? To Polska złamała czarne szwadrony krzyżaków i goni”. Po klęsce powstania listopadowego krzepiło serca ukazywanie roli Polaków jako narzędzia w rękach Boga służącego do pokonywania złych mocy. Ta mesjanistyczna wizja nie uzyskała większego odzewu, szczególnie po upadku powstania styczniowego. Ale jej wpływy mogą być w części przynajmniej dostrzegane w dziełach wielkich historyków XIX w. – Karola Szajnochy, nawet Stanisława Tarnowskiego. Zwracali oni uwagę na istniejące (lub domniemane) paralele między ich czasami i schyłkiem średniowiecza: groźbę germanizacji i potrzebę walki o utrzymanie tożsamości narodowej Polaków. Ten pierwszy badacz w swej książce „Jadwiga i Jagiełło”, podkreślając „zaskoczenie całej Europy szczęśliwą odmianą losów Polaków”, wskazywał na wielki wymiar zwycięstwa: „Po bitwie przed Jagiełłą leżał widok tak stanowczego, tak bezprzykładnego w dziejach triumfu, jakim ponoć żadnemu ze zwycięzców i wojowników nie dane było nasycić wzroku i dumy”. Tarnowski tak daleko się w swych opiniach nie posuwał, ale także podkreślając międzynarodowe znaczenie konfliktu Polski z zakonem zwracał uwagę na odwracanie niekorzystnego dla nas układu sił w Europie poprzez skuteczną politykę ówczesnych elit rządzących. Dla pisarzy – Józefa Ignacego Kraszewskiego – Grunwald był też przestrogą. Nie odmawiając zwycięstwu wielkiego znaczenia podkreślał, z pewną przesadą, niewykorzystanie skutków bitwy, niezlikwidowanie władztwa krzyżackiego w Prusach, w efekcie czego dojść miało po wiekach do tragedii rozbiorów. Wzmożenie patriotyczneNarastająca groźba germanizacji z jednej i rusyfikacji z drugiej strony powodowała wzmożoną patriotyczną mobilizację ogarniającą nie tylko elity, lecz także liczne rzesze mieszkańców wsi i miast. Była ona tym bardziej skuteczna, że przystąpili do niej najwybitniejsi pisarze. Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, którego literacka wizja ukazana w „Krzyżakach” stanowi podstawę potocznej wiedzy o bitwie, Maria Konopnicka, Stefan Żeromski, Kazimierz Tetmajer. Wszyscy ci wielcy ludzie pióra jednocześnie prowadzili walkę na dwa fronty. Pierwszy stanowił ich wkład w walkę toczoną wówczas z próbami wynaradawiania ziem polskich pod zaborami; drugi – w starania o pokrzepianie serc rodaków. Pamięć o Grunwaldzie dobrze korespondowała z losami „Bartka Zwycięzcy” prześladowanego przez Prusaków, z manifestem „Roty” Konopnickiej, z rozchodzącymi się wieściami o „wozie Drzymały” i o prześladowaniu dzieci we Wrześni. Już wcześniej w sukurs pisarzom przyszedł Jan Matejko. Jego wizja z 1878 r. ukazująca wielką bitwę i jej bohaterów stanowiła – i stanowi do dziś – plastyczny, powszechnie zrozumiały przekaz i w Polsce, i na Litwie kształtujący wyobrażenia o wspólnym triumfie zjednoczonych unią narodów Europy. W 1900 r., przed obrazem Matejki, Henryk Sienkiewicz odczytał fragment świeżo ukończonego dzieła „Krzyżacy”, w którym zawarł swą ocenę wydarzeń: „Po bitwie niezmierne szczęście rozjaśniło twarze zwycięzców, bo rozumieli wszyscy, że to był wieczór kładący koniec nędzy i trudom nie tylko dnia tego, ale całych stuleci”. Nie tylko jednak opis bitwy miał w intencji pisarza świadczyć o wielkim zwycięstwie. Pokazywał także „niemieckie zagrożenie”, jako że pod terminem „krzyżacy” kryli się Prusacy czy, w potocznym rozumieniu, w ogóle Niemcy, którym, podobnie jak przed wiekami, należało dać należyty odpór. 500-lecie w glorii Podobnie jak w XV w. bitwa stała się symbolem wielkiego sukcesu politycznego, jakim było zawarcie unii z Litwą. I w malarskim ujęciu, i w piśmiennictwie podkreślane były akcenty udziału nie tylko Polaków i Litwinów, a więc (co dziś jest u naszych wschodnich sąsiadów szczególnie podkreślane) także wojsk z ziem Białorusi, z obszarów dawnej Rusi Kijowskiej. Szczególnie było to podkreślane w czasie obchodów 500-lecia Grunwaldu w 1910 r., obchodzonych w Krakowie, podczas których Krajowy Komitet dla Obchodu Grunwaldzkiego wydał odezwę, w której łączył sukces bitewny z unią polsko-litewską. „Wielka myśl polityczna, której Polska potęgę swoją i kulturę zawdzięczała – zjednoczenie jej z Litwą – w zwycięskich zapasach na polach Grunwaldu i Tannenbergu okazała swą celowość i siłę… Po zwycięstwie grunwaldzkim – unia w Horodle! To dwa silnym splotem związane wypadki torujące drogę dla potęgi polsko-litewskiego mocarstwa”. Oczywisty wyraz tęsknoty do minionych lat chwały łączył się w tym manifeście z dążeniem do skupienia wszystkich Polaków zamieszkałych po całym świecie wokół rocznicy bitwy. Rzeczywiście w obchodach krakowskich wzięli udział przedstawiciele polskiego społeczeństwa ze wszystkich trzech zaborów, przybysze z bliskich i dalekich krajów, z Rosji i Niemiec, z Francji, ze Stanów Zjednoczonych, z Brazylii. Wokół odsłoniętego pomnika Grunwaldu skupił się kwiat polskiej kultury: Henryk Sienkiewicz, kompozytor muzyki do „Roty” Feliks Nowowiejski, twórca pomnika Adam Wiwulski, Maria Konopnicka, Ignacy Paderewski, jeden z głównych fundatorów dzieła. Na cokole pomnika umieszczono napis: „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę”. Deklamowane były okolicznościowe utwory Zygmunta Mosiewicza głoszącego w utworze „1410–1910”: „O Polsko moja! Znów cię teraz woła na bój co będzie przełomem stuleci jęk wydartego twoim synom sioła i płacz lękliwy katowanych dzieci”, lub Jana Meri w poemacie „Grunwald”: „Dziś, gdy nam słońce za chmury się skryło na dusz legły zwątpień czarne cienie niech o Dniu Wielkim przejasne wspomnienie będzie pociechą, pokrzepieniem, siłą”. Grunwald zaborców Rzecz ciekawa, Grunwald stał się odwołaniem przydatnym dla rosyjskiego zaborcy. Po wybuchu I wojny światowej wódz naczelny wojsk rosyjskich wielki książę Mikołaj Mikołajewicz wydał manifest wzywający Polaków do wspólnej walki z Niemcami, nawołując, „by nie zardzewiał miecz spod Grunwaldu”. Strona niemiecka także wspominała bitwę. Po zwycięstwie Paula von Hindenburga, odniesionym nad Rosjanami w 1914 r. na Mazurach, traktowała je jako wspaniały rewanż za klęskę poniesioną na tych ziemiach pół tysiąca lat wcześniej. Jako bitwa pod Tannenbergiem miała dawać zadośćuczynienie stronie niemieckiej, co później zostało uświetnione budową stosownego pomnika. Grunwald postępowy W czasach II Rzeczpospolitej bitwa grunwaldzka zajmowała stałe miejsce w podręcznikach szkolnych i w tradycji przekazywanej przez kolejne pokolenia. Ale oparty na nieco odmiennych podstawach ideologicznych był kolejny jej awans w oficjalnej doktrynie czasów PRL. Krzyżacy awansowali do roli przedstawicielstwa międzynarodowego imperializmu walczącego z postępowymi siłami Europy. Walka z zakonem stanowiła rozdział tysiącletniej walki z naporem germańskim. Jej kontynuację, celową, potrzebną, nawiązującą do wspólnej tradycji „obozu pokoju”, miał stanowić Pakt Warszawski, jako przykład współdziałania „bratnich państw” w dziele obrony (może nie tylko) zdobyczy socjalizmu. Rzeczywiście trudno było znaleźć w przeszłości bardziej odpowiedni przykład. Wojska ludów Związku Radzieckiego, więc skupiające Rosjan, Ukraińców, Białorusinów (wspominano nawet Mołdawian i Tatarów) wraz z Polakami, Czechami, „postępowymi” Niemcami (protoplastami mieszkańców NRD; niestety brakło tu Węgrów, jako że ich ówczesny król Zygmunt Luksemburski był sprzymierzeńcem krzyżaków), walczyły z odwiecznym wrogiem niosącym zagładę lub niewolę. Już w 1944 r. ustanowiony został przez ówczesne władze Polski Order Krzyża Grunwaldu dla upamiętnienia walki z Niemcami. Wśród zasług, które uzasadniały nadanie tego odznaczenia, wymieniano „bohaterstwo na polu walki lub w pracy podziemnej, dowodzenie oddziałem na polu bitwy lub w oddziale partyzanckim, zwycięskie prowadzenie większych operacji wojskowych, zasługi przy organizowaniu sił zbrojnych”. Do 1979 r., czyli niemal do końca PRL, nadano ponad 700 tys. Odznak Grunwaldzkich, symbolu „zjednoczonych Polaków, Litwinów, Czechów, Rusinów walczących z zaborczym wrogiem...”. Grunwald, jak pisał jeden z ideologów PZPR, „przez wieki stał się symbolem jedności Słowian, pomnikiem naszej sławy orężnej, hasłem nieustępliwej walki o każdy próg, walki zbrojnej o wyzwolenie...”. Stał się zatem także symbolem walki o postęp społeczny. W programach szkolnych bitwa grunwaldzka zajmowała nadal poczesne miejsce. Film zrealizowany przez Aleksandra Forda w oparciu o sienkiewiczowską (czy może bardziej długoszowską) wizję jej przebiegu zajmował jedno z ważniejszych miejsc w naszej kinematografii, ciesząc się przez wiele lat niesłabnącym powodzeniem. Bitwa była jednym z niewielu fragmentów przeszłości ocenianych jako wydarzenie wspaniałe, wręcz niezwykłe i korzystne, zarówno przez rządzących jak i rządzonych (co w ocenach historycznych nie miało miejsca zbyt często po II wojnie światowej). Nowe odczytania Tradycja bitwy grunwaldzkiej trwa i ma się dobrze także w Trzeciej Rzeczpospolitej. Obchody na polach bitwy, rajdy samochodowe i rowerowe, liczne wycieczki szkolne, konkursy, pojedynki rycerskie stanowią stałą obudowę dzisiejszej pamięci o Grunwaldzie. Trudno przewidzieć dalsze jej losy. Nasi litewscy sojusznicy przygotowują swoją filmową wersję filmu o bitwie. Zapewne będzie ona nieco odmienna od wizji Jana Długosza, Henryka Sienkiewicza i Aleksandra Forda. Miejmy nadzieję, że nie poróżni Litwinów i Polaków i będzie kolejnym przekazem mającym na celu dowartościowanie krajów budujących swą tradycję historyczną. Wspólna pamięć jest cementem spajającym wspólnoty ludzkie, te najmniejsze – rodzinne, lokalne, i te wielkie – państwowe, narodowe. Nie stanowi konstrukcji niezmiennej, ulega przekształceniom zgodnie z potrzebami swego czasu, z pragnieniami ludzi. Jej kolejne przekazy stanowią cenne źródła wiedzy dla historyków próbujących poznać potrzeby, wyobrażenia i poszukiwane wartości przez ludzi żyjących w różnych czasach i w różnych krajach. Pamięć o Grunwaldzie jest dobrym tego przykładem.
Obraz "Bitwa pod Grunwaldem" Zygmunta Rozwadowskiego powstał w 1910 roku na obchody 500. rocznicy bitwy. Płótno stanowiło także hołd dla Jana Matejki, którego uczniem był Rozwadowski.
Dla Aleksandra Forda koniec lat 50. nie był specjalnie udany. Słynny reżyser, nazywany jeszcze niedawno carem polskiego kina, tracił grunt pod nogami. Jeszcze do niedawna był rozgrywającym w polskiej kinematografii, decydował o tym, kto padnie, a kto osiągnie sukces. To jemu pozwolono nakręcić jeden z pierwszych polskich kolorowych filmów – „Piątkę z ulicy Barskiej” (1954), nagrodzony potem na festiwalu w Cannes. Teraz jednak ugruntowaną pozycję Forda atakowali byli uczniowie, Andrzej Wajda, a jego najnowszy film „Ósmy dzień tygodnia” (1958) trafił na 25 lat na półki. Adaptacja słynnego opowiadania Marka Hłaski była pierwszą po wojnie koprodukcją z kinematografią zachodnioniemiecką. Z trudnej sytuacji wyciągnęła reżysera 550. rocznica bitwy pod Grunwaldem. Piętnaście lat po wojnie poczucie zagrożenia ze strony Niemiec ciągle było duże. Wprawdzie komunistyczna NRD uznała polskość Ziem Odzyskanych, ale Niemcy Zachodnie wcale się z tym nie spieszyły. Obrona tych terenów była zresztą tym, co partia umiejętnie wykorzystywała, stale przypominając o niemieckim zagrożeniu. Pomóc w tym miało kino, a powieść Henryka Sienkiewicza była wręcz idealnym dziełem dla podsycania powszechnych lęków. Fordowi przyznano ogromny budżet i zezwolono na użycie kolorowej taśmy Kodaka. Dotąd filmy kręcono na poniemieckich materiałach zagrabionych przez Rosjan w Berlinie. Ale ani Łódź, ani Warszawa nie miały laboratorium do obróbki takiej taśmy, wysyłano ją więc samolotem do Paryża. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo
Kup teraz: 600 rocznica Bitwy pod Grunwaldem za 130,00 zł i odbierz w mieście Żyrardów. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów.
Dwoje dzieci toczy wyimaginowany pojedynek plakatami, zwiniętymi w rulon, które udają tylko jeden z obrazków, które można było wypatrzyć podczas sieradzkich obchodów 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Nastrój imprezy rzeczywiście udzielił się mieszkańcom miasta. Najbardziej na wyobraźnię działały rycerskie potyczki, które były ozdobą festynu. Nie brakowało więc najmłodszych, przystrojonych w kupowane na straganach zabawkowe hełmy czy drewniane Przygnała mnie tu historia. Bardzo chciałem zobaczyć, jak to wszystko kiedyś wyglądało, dlatego nie mogło mnie tu nie być - z entuzjazmem opowiadał 12--letni Mateusz Juchner, który skorzystał z okazji i na miejscu imprezy przywdział elementy rycerskiego stroju. Rocznicę sławetnej bitwy, w którą niebagatelny wkład wniosło sieradzkie rycerstwo, miasto obchodziło od piątku wieczorem, od mszy w kolegiacie z udziałem zbrojnych. W weekend, po sobotniej paradzie wojsk, wyprawionych sprzed fary przez prezydenta Sieradza Jacka Walczaka (przystrojony w strój z epoki odegrał rolę kasztelana), impreza przeniosła się na łęgi. Tu rycerze rozbili swoje obozowisko i raczyli widzów pokazami oraz wspomnianymi potyczkami, które wzbudzały najwięcej emocji. Szczególnie te określane mianem "buhurtu", w których walka nie może być udawana. Okrzyk "wojna!", na który do boju ruszały pięcioosobowe zespoły, okute szczelnie w zbroje, nie był na wyrost. Tu żartów nie było, liczyło się jak najszybsze wyeliminowanie Ale to tylko dodatek - zastrzega Maciej Ficyk z Bełchatowa, jeden ze ścierających się ze sobą w kontaktowej walce współczesnych rycerzy. - Może zabrzmi to banalnie, ale najważniejsze w tym wszystkim jest spotkanie z historią. Wiadomo, walki podobają się najbardziej, ale my staramy się odtwarzać całą kulturę epoki średniowiecza, każdy aspekt życia ówczesnych impreza była reklamowana jako druga największa w kraju w roku 600-lecia, po inscenizacji bitwy na polach pod Grunwaldem. Adam Pietrzak, namiestnik Bractwa Rycerskiego Ziemi Sieradzkiej, nie wątpi, że Sieradz osiągnął prestiżowy cel. Tak jak za czasów rycerstwa, był jednym z najważniejszych ośrodków w Polsce, tak równie mocno zaistniał na mapie współczesnego średniowiecza. - Wcześniejsze nasze imprezy miały mniejszy zasięg. Teraz na pewno zyskaliśmy rozgłos w ruchu rycerskim- zapewnia imprezy, licząc również rzeczowe wsparcie od sponsorów, kosztowała ponad 200 tys. zł. 100 tys. zł organizatorom, czyli Sieradzkiemu Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowemu, przekazało miasto z nadwyżki budżetowej. Prezes SSKO Tomasz Ignaszak, pytany w sobotę na gorąco o pierwszą ocenę obchodów, najbardziej cieszył się z zainteresowania Przewinął się już na pewno któryś tysiąc osób i z tego jesteśmy najbardziej zadowoleni. Czy impreza na jednej edycji się nie skończy? Myślę, że tak. Przyjmujemy wszystkie krytyczne uwagi, by w przyszłości wyeliminować wszelkie niedociągnięcia. Będziemy się uczyli na błędach, a na razie cieszymy się, że imprezę udało się zorganizować. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera .
  • xappso71jn.pages.dev/237
  • xappso71jn.pages.dev/943
  • xappso71jn.pages.dev/323
  • xappso71jn.pages.dev/184
  • xappso71jn.pages.dev/922
  • xappso71jn.pages.dev/269
  • xappso71jn.pages.dev/848
  • xappso71jn.pages.dev/290
  • xappso71jn.pages.dev/436
  • xappso71jn.pages.dev/444
  • xappso71jn.pages.dev/830
  • xappso71jn.pages.dev/891
  • xappso71jn.pages.dev/730
  • xappso71jn.pages.dev/950
  • xappso71jn.pages.dev/640
  • 550 rocznica bitwy pod grunwaldem